Jacek Jancelewicz

Jacek Jancelewicz niesamowicie uzdolniony człowiek. Skromny, cierpliwy z niezwykłym darem opowiadania o swojej pasji. Spotkałam się z Panem Jackiem w Żółwiej Błoci i dowiedziałam się bardzo wielu fascynujących rzeczy.

Irmina Łachacz: Panie Jacku, od kiedy Pan rzeźbi?

Jacek Jancelewicz: Od wielu, bardzo wielu lat. Praktycznie od IV klasy podstawówki.

I. Ł.: Co było inspiracją, impulsem do tworzenia w drewnie?

J. J.: Dom Kultury w Goleniowie, gdzie mieszkałem. Do pracowni rzeźbiarskiej zaciągnął mnie mój brat Jarek, który był już tam w grupie starszych rzeźbiarzy. To była pracownia rzeźbiarska „Korniki” prowadzona przez naszego mistrza, wspaniałego rzeźbiarza św. pamięci Stanisława Szulca. Tam były początki, pierwsze kroki z dłutami i „wgryzaniem” się w drewno. Pracownia prężnie wówczas działała i bardzo dużo młodych ludzi przewijało się przez Dom Kultury. Było to miejsce gdzie można było ciekawie i twórczo spędzić czas. I tak w pracowni rzeźbiarskiej spędziłem około 6 lat. Jestem bardzo wdzięczny mojemu mistrzowi, że zaszczepił mi tą pasję.

(więcej…)

Więcej

Beata Lemańska

Czarnogłowy – wieś w Gminie Przybiernów. Pani Beata przywitała mnie z uśmiechem, zaprosiła do siebie do domu, w którym wyczuwa się twórczego ducha. Usiadłyśmy w salonie, a pani Beata rozpoczęła opowieść….

Beata Lemańska: Witraż? Z koleżankami miałyśmy swoją grupę „wesołe kumochy” gdzie podczas spotkań wymieniałyśmy się pracami. Z witrażem zaczęło się, gdy byłam mała. W Szczecinie na ulicy Koński Kierat, znajdowała się pracownia witrażu. Były tam wystawione witraże, a obok było widać jak ludzie tworzą swoje prace. Mogłam tak stać godzinami z nosem wlepionym w szybę i obserwować. Tata się niecierpliwił, bo załatwił swoje sprawy i chciał jak najszybciej wracać do domu. Wówczas mogłam tylko marzyć o nauce tworzenia witrażu, o wszystkich tych kursach, szkle, maszynach. Po latach pojechałam z mężem do galerii Galaxy, tam wystawiały się różne szkoły ze swoimi pracami zachęcając dzieci do zapisywania się na zajęcia pozalekcyjne. Tam po raz pierwszy spotkałam Panią Halinkę, która prowadziła pracownię witrażu na ulicy Hożej dla młodzieży i nauczycieli. Zaprzyjaźniłyśmy się z Panią Halinką, a kurs z miesiąca przedłużył się do pół roku. To był cudowny czas. Później kupiłam swoją pierwszą maszynę, pierwszy nóż i stanęłam oko w oko z zadaniem. Tu się zaczęły schody, bo przecież ja zamiast nabierać doświadczeń na rzeczach prostych, to od razu chciałam tworzyć dzieła sztuki. Szkło to nie papier, nie zawsze można od razu uzyskać odpowiedni kształt. Uczyłam się, robiłam, robiłam, a prace często sprzedawałam. Nie lubię robić rzeczy małych, jak robić to coś konkretnego np.: drzwi czy okna. Witraż jest moją pasją, hobby. Swoje umiejętności wykorzystałam w życiu zawodowym. Pracując w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Policach, prowadziłam pracownię szkła artystycznego gdzie uczyłam witrażu i fusingu (łączenie w wysokiej temperaturze szkieł o różnych kształtach, kolorach i gatunkach), tworząc biżuterię oraz elementy dekoracyjne. W 2017 roku zamieszkałam we wsi Czarnogłowy.

(więcej…)

Więcej

Jacek Jankowski

Jacek Jankowski sołtys wsi Długołęka, prezes Stowarzyszenia Jutrzenka, mąż i ojciec, społecznik, który nie potrafi usiedzieć w miejscu i przejść obojętnie obok potrzebujących.  Z Panem Jackiem spotkałam się przy okazji wydarzenia, które zorganizował – „100 drzewek z okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości”.

Irmina Łachacz: Panie Jacku od czego się zaczęło pana zaangażowanie w życie społeczności lokalnej?

J.J.: To był przypadek, chociaż mówi się, że przypadków nie ma. Około 8 lat temu wróciłem z zagranicy i zobaczyłem mężczyznę robiącego zdjęcia budynkowi, który niegdyś był ruiną, a obecnie jest świetlicą. Podszedłem i zapytałem o co chodzi. Powiedział, że budynek będzie szykowany pod sprzedaż. W sumie ostatni budynek i działka, która mogłaby być jakoś zagospodarowana na potrzeby mieszkańców. Zacząłem koło tego chodzić. Budynek był w ruinie, zapadnięty dach, teren zarośnięty, wszędzie pełno gruzu i śmieci (łącznie wywieźliśmy około 30 przyczep gruzu i śmieci). Tak się zaczęło…

Zaangażowałem się w działalność stowarzyszenia „Jutrzenka”. Wówczas działało ono 2-3 lata. W Stowarzyszeniu dość prężnie działamy. W każdym roku udaje nam się pozyskać trochę środków pieniężnych na różne działania. Składamy wnioski między innymi w otwartych konkursach ogłoszonych przez gminę Nowogard, a także udało nam się pozyskać dofinansowanie z Fundacji PZU. W tym roku nie składałem wniosków, nie miałem czasu- pochłania mnie praca na budowie domu.

(więcej…)

Więcej

Krystyna Huisman

Krystyna Huisman – kolekcjonerka naparstków, podróżniczka, artystyczna dusza. Spotkałyśmy się w domu Pani Krystyny przepełnionym ciepłem, spokojem, piękną przestrzenią i otoczeniem natury.

Krystyna Huisman: To jest oryginalny naparstek ze Stanów Zjednoczonych, dostałam od koleżanki, unikalny, wykonany przez rodowitych mieszkańców Alaski. Mam ich tu bardzo dużo, z różnych miejsc Europy. Tu są z Polski, tu są z napisami, tu metalowe, tu ręcznie robione, Holandia, Skandynawia. Staram się układać krajami, ale nie do końca mi to wychodzi (dodaje z uśmiechem).

Irmina Łachacz: Ma Pani genialne półki na naparstki.

K.H.: Te półki dostałam od mojego brata, który jest stolarzem w Swarzędzu. Kolekcja się rozrastała i już nie miałam miejsca. Ale nie przewidział, że będę miała też takie wysokie, które się tu nie zmieszczą. Dlatego stoją na górze.

I.Ł.: Jak Pani Tu Trafiła?

K.H.:  Urodziłam się w Maszewie. I mieszkam tu z moim mężem Holendrem.

I.Ł.: Od czego zaczęło się zbieranie naparstków? Jak zgromadziła Pani kolekcję? Gdzie był start? (więcej…)

Więcej

Magdalena Jędrzejczyk

Czarnocin – mała wieś nad Zalewem Szczecińskim. Tu znajduje się najbardziej znany w Gminie Stepnica ośrodek zajmujący się organizacją wypoczynku dzieci, młodzieży i osób dorosłych, baza noclegowa i przepyszne jedzenie. Położenie nad zalewem Szczecińskim wśród lasów i łąk dodaje temu miejscu jeszcze większego uroku. Spotkałam się z Magdaleną Jędrzejczyk- właścicielką Szkoły Aktywnego Wypoczynku FRAJDA.

Irmina Łachacz: Jak trafiłaś do Czarnocina? 

Magda Jędrzejczyk: W 1996 jako młoda firma, poszukiwaliśmy z mężem miejsca na prowadzenie własnych programów aktywnego wypoczynku dla dzieci i młodzieży. Przez przypadek polecono nam do obejrzenia obiekt w Czarnocinie na którego nikt w sześciu kolejnych przetargach nie chciał się zdecydować, W kwietniowy weekend wybraliśmy się z dziećmi do Gminy Stepnica, a pierwszą osobą jaką spotkaliśmy był pan Cyniak z Restauracji Tawerna. Usłyszeliśmy piękne opowieści o Stepnicy, obejrzeliśmy historyczne zdjęcia i znaleziska pana Cyniaka. A obiekt w Czarnocinie? To była miłość od pierwszego spojrzenia. Cudowne miejsce na końcu drogi, wymarzone dla naszej działalności. 

I.Ł.: Skąd zamiłowanie do aktywnego wypoczynku? (więcej…)

Więcej

Zofia Smuga

Pani Zofia Smuga, mieszkanka Bagien. Szczęśliwa żona i matka 4 dzieci. Uśmiechnięta, wesoła i skromna kobieta. Zaprosiła
mnie do ciepłego domu i z ogromnym zaangażowaniem opowiadała o swoich pracach.

I.Ł.: Skąd Pani pochodzi?

Z.S.: Pochodzę stąd, tu się urodziłam i wychowałam. Tu poznałam męża i tu budowaliśmy dom, 20 lat. Mieliśmy już 3 dzieci i stwierdziliśmy, że starczy nam tyle i po 9 latach pojawiło się czwarte dziecko. Miejsca było mało. Ja ciągle spędzałam czas z dziećmi. A to szyłam coś, żeby były ubranka do piaskownicy i tak dalej, a mąż pracował na 1,5 etatu. Zrobiliśmy łazienkę i jeszcze jeden pokój. Dzieci podrosły i one chciały by górę zrobić, bo po co taki duży strych. Wiec mąż zrobił i pokój na stychu. Dzieci poszły, a mi zostało tylko sprzątanie (dodaje ze śmiechem).

I.Ł.: Czym się pani zajmuje na co dzień poza dużym domem?

Z.S.: Dziś tylko ogródkiem i spacerami, ze względów zdrowotnych. Kiedyś cały czas było dużo roboty, ze względu na dzieci, tu uczące się, tu wesela, tu ogród, tu kapusta i tak ciągle coś się robiło. Kiedy dzieci nie ma to papierki składam, bo człowiek nauczony, żeby cos robić (dodaje z uśmiechem). To robiłam na szydełku i na drutach. (więcej…)

Więcej

Barbara Kubiak

Wywiad z Panią Barbarą Kubiak z Czarnogłów

I.Ł: Czy pochodzi Pani z Czarnogłów?

B.K.: W Czarnogłowach mieszkam od urodzenia, na co dzień zajmuję się gospodarstwem domowym, domem. Dawniej jak dzieci były w domu to i szyłam. Nauczyłam się od siostry i szyłam ubranka dzieciom, mężowi i sobie.

I.Ł: Co robi Pani na co dzień?

B.K.: Bardzo lubię czytać książki, oglądać filmy i rysować. Bardzo lubię rysować. Razem z wnuczką często rysujemy. Ona naśladuje i próbuje razem ze mną. Ma zdolności.

I.Ł.: Od kiedy zaczęła się pani przygoda z malowaniem?

B.K.: Moja przygoda zaczęła się już od szkoły podstawowej: rysunek, malowanie. Bardzo lubiłam już w szkole jak byłam mała. Miałam iść do szkoły plastycznej po 8 klasie podstawówki. Miałam zdawać egzaminy, ale niestety nie udało mi się dojechać na egzamin. Bardzo później żałowałam i przeżywałam, że się nie udało. Młodo wyszłam za mąż. Urodziłam dzieci i z nimi głównie spędzałam czas. Sami wspólnie robiliśmy lalki, rysowaliśmy. Nasze rysunki kiedyś były wystawione tu w tym klubie. Od dziecka lubiłam rysować, zawsze ciągnęło mnie w tą stronę. To chyba po tacie. Mój brat też ładnie rysował, a teraz mój syn. Druty mniej lubię, ale szycie na maszynie to dla mnie fajna przygoda. Kiedyś przecież ubrania nie były tak dostępne jak teraz. W domach się szyło dzieciom stroje, a teraz wszystko jest na wyciagnięcie ręki. Tu się obszyło, tu jakiś koziołek z pasmanterii przyszyłam i super wyglądało. Pracowałam w szkole i pomagałam Pani która prowadziła kółko teatralne. Przygotowałam stroje na 11 listopada. Chłopcy tańczyli taniec wiec uszyłam im strój – taki wojskowy. Dzieciom stroje na bale przebierańców. Teraz można je kupić w sklepie, a dawniej to mamy własnoręcznie przygotowywały. (więcej…)

Więcej

Michał Krzywaźnia

Z Michałem Krzywaźnią spotkałam się w Gminnym Ośrodku Kultury w Stepnicy.

Irmina Łachacz: Kim jesteś Michał, zawodowo, prywatnie?

Michał Krzywaźnia: Animatorem, pedagogiem, reżyserem Teatru w Krzywym Zwierciadle, wychowawcą w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Ryszewku, instruktorem teatralnym w Gminnym Ośrodku Kultury w Stepnicy, instruktorem teatralnym w Świetlicy Stowarzyszenia Rodzin i Przyjaciół Dzieci z Zespołem Downa Iskierka w Szczecinie. Prywatnie: tata i mąż.

I.Ł.: Ogromny wachlarz doświadczeń. Czy ciężko połączyć jest pracę z życiem prywatnym?

M.K.: Mam to szczęście, że praca jest moją pasją i nic nie robię na siłę a rodzina daje mi energię do działania. To duże wyzwanie pogodzić wszystkie funkcje. Na razie mi się udaje więc nie narzekam (dodaje z uśmiechem). (więcej…)

Więcej

Bogumiła Lewandowska

Piękny domek, otoczony kwiatami i pracami rękodzielniczymi. Pani Bogumiła zaprosiła mnie do środka. Weszłyśmy do małego pokoju wypełnionego pracami rękodzielniczymi wszelkiego rodzaju. Na stole stało ciasto, a gdy kawa już się zaparzyła opowieść się rozpoczęła.

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pani w Dębicach?

Bogumiła Lewandowska: Mieszkałam w Nowogardzie i po śmierci mamy – 11 lat temu – wróciliśmy tu.

I.Ł.: Czym się Pani zajmuje na co dzień?

B.L.: Jestem szczęśliwą i zarobioną emerytką. Teraz jest za dużo roboty. I nie tylko dotyczy to robótek, ale jest i ogród , którym się trzeba zając i dom, i inne rzeczy. Robótki się zaczęły 11 lat temu. Pierwsze prace ręczne rozpoczęłam dzięki Stowarzyszeniu Maszewska Inicjatywa Gospodarcza, które pisało projekty i organizowało spotkania, Kasia Kamińska wprowadziła nas we wszystkie tajniki prac ręcznych. Zaczęło się od decoupage i w zasadzie nie wiem czy się skończyło. Teraz jesteśmy zainteresowane zajęciami z Power tekstu i chcemy poznać tą technikę. Z koleżankami przeszłyśmy całą gamę technik i metod prac rękodzielniczych. QUILLING, SCRAPBOOKING i inne.. Spotkania odbywały się w Maszewie, więc był trzeba dojeżdżać. Kilka spotkań było też w Dębicach – były pisane projekty. Miałyśmy zajęcia taneczne z Panią Ludą Masztalerz w szkole. Starałam się jakoś wypełnić sobie czas wolny, ale w tej chwili jest go już za mało (dodaje z uśmiechem). (więcej…)

Więcej

Zbigniew Góral

Łoźnica – rozległa wieś w Gminie Przybiernów. Pierwsze oznaki wiosny dodają uroku miejscu. Spotkałam się z Panem Zbigniewem w remizie strażackiej, bo porozmawiać o jego pasji, życiu.

Irmina Łachacz: Jak długo mieszka Pan w Łoźnicy?

Zbigniew Góral: W Łoźnicy mieszkam już 26 lat, a pochodzę ze Świętoszewa. Po reorganizacji PGR-u Świętoszewo przydzielono pod Zarząd Łoźnicy. I rozpocząłem prace tutaj. Zaproponowano mieszkanie i tak trafiłem w te strony.

I.Ł.: Kiedy zaczęła się Pana przygoda ze Strażą Pożarną?

Z.G.: Do Straży trafiłem w 1973. Kiedy jeszcze mieszkałem w Świętoszewie, mieliśmy kierownika, który działa jako ochotnik w Straży Pożarnej. Żył tym, lubił z nami ganiać , rozwijać węże, składać i tak mnie w to wciągnął, że zacząłem działać. Tam nie było samochodu, ale była motopompa, kilka węży i coś à la wóz przystosowany do tego by przewozić motopompę. Od tego się zaczęło. Kiedy przeniosłem się tu do Łoźnicy oczywiście zgłosiłem się do OSP, by działać z nimi i zaraz później wybrano mnie na Wiceprezesa, a potem na Prezesa. Dużo działałem, chciałem by wszystko funkcjonowało jak najlepiej i tak zostało do dzisiaj. Prezesem tu w OSP jestem od 1998 roku. Kawał czasu. (więcej…)

Więcej