Jacek Jankowski

sie 16, 2018 w Aktualności, Sylwetki LGD

Jacek Jankowski sołtys wsi Długołęka, prezes Stowarzyszenia Jutrzenka, mąż i ojciec, społecznik, który nie potrafi usiedzieć w miejscu i przejść obojętnie obok potrzebujących.  Z Panem Jackiem spotkałam się przy okazji wydarzenia, które zorganizował – „100 drzewek z okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości”.

Irmina Łachacz: Panie Jacku od czego się zaczęło pana zaangażowanie w życie społeczności lokalnej?

J.J.: To był przypadek, chociaż mówi się, że przypadków nie ma. Około 8 lat temu wróciłem z zagranicy i zobaczyłem mężczyznę robiącego zdjęcia budynkowi, który niegdyś był ruiną, a obecnie jest świetlicą. Podszedłem i zapytałem o co chodzi. Powiedział, że budynek będzie szykowany pod sprzedaż. W sumie ostatni budynek i działka, która mogłaby być jakoś zagospodarowana na potrzeby mieszkańców. Zacząłem koło tego chodzić. Budynek był w ruinie, zapadnięty dach, teren zarośnięty, wszędzie pełno gruzu i śmieci (łącznie wywieźliśmy około 30 przyczep gruzu i śmieci). Tak się zaczęło…

Zaangażowałem się w działalność stowarzyszenia „Jutrzenka”. Wówczas działało ono 2-3 lata. W Stowarzyszeniu dość prężnie działamy. W każdym roku udaje nam się pozyskać trochę środków pieniężnych na różne działania. Składamy wnioski między innymi w otwartych konkursach ogłoszonych przez gminę Nowogard, a także udało nam się pozyskać dofinansowanie z Fundacji PZU. W tym roku nie składałem wniosków, nie miałem czasu- pochłania mnie praca na budowie domu.

I.Ł.: Skąd Pan pochodzi?

J.J.: Pochodzę z Długołęki, rodzice napływowi –mama pochodzi z Bieszczad, a tato ze Stargardu.

I.Ł.: Czy zawsze się pan angażował w działania?

J.J.: W szkole średniej i na studiach nie, ale w szkole podstawowej byłem przybocznym w drużynie harcerskiej (dodaje ze śmiechem). W działania może nie społeczne ale w zamkniętych grupach to byłem zaangażowany zawsze. Działania związane z muzyką, koncerty, organizacja biwaków. Zawsze byłem prowodyrem żeby coś zobaczyć, przejechać Polskę autostopem.

I.Ł.: Dlaczego Pan to robi? Dlaczego działa Pan społecznie?

J.J.: To takie Hobby (śmieje się). Sytuacja postawiła mnie przed faktem, że trzeba coś zrobić. Nie było nikogo kto by się tym zajął, a szkoda mi było zaprzepaścić to co się tu znajduje. Tu się wychowywałem, tu mieszkam, tu się wychowują moje dzieci. Szkoda by było gdybyśmy nie mieli takich miejsc. W pewnym stopniu sprawia mi to satysfakcję jak się coś uda, zwłaszcza jak się uda coś co jest ciężko zrobić. Łatwe rzeczy cieszą także, ale nie tak jak te trudniejsze..

I.Ł.: Co Pan w tym lubi najbardziej, w pracy sołtysa, w działalności Stowarzyszenia?

J.J.: Wydaje mi się, że potrzebuję dużej presji na mój czas. Nauczyłem się działać pod presją czasu. Nauczyłem się pracować z pełną głową rzeczy do zrobienia. Praca zawodowa, praca na rzecz Stowarzyszenia, praca na rzecz Sołectwa. Lubię to.

I.Ł.: Jak Pan odpoczywa?

J.J.: Niestety teraz nie odpoczywam. Sen jest mym czasem dla siebie. Kiedyś owszem – wyjazdy nad jezioro, las, przyroda… teraz nie bardzo czas pozwala na odpoczynek.

I.Ł.: Co udało się Panu zrobić dla mieszkańców? Poza tym, że z ruiny remizy strażackiej zrobił Pan piękną świetlicę wiejską?

J.J.: Co roku robimy 3-4 projekty jako Stowarzyszenie. Jako sołtys poza Dniem Dziecka staram się organizować tematyczne imprezy, bale przebierańców dla mieszkańców, z różnych okazji. Współpracuje też z księdzem przy odpuście, obchodach dożynek wiejskich, robieniu wieńca. Z inwestycji to głównie remont świetlicy, który był wykonany w czynie społecznym. Była wymiana dachu, zorganizowanie przyłącza wodociągowego, kanalizacja i szambo. Wyrównanie terenu. Udało się wymienić istniejące ale rozwalające się chodniki do szkoły. Przy szkole podstawowej udało się postawić salkę gimnastyczną (po długich staraniach) – pomagałem i byłem bardzo zaangażowany przy jej powstawaniu  – współpracowałem w tym zakresie bardzo z dyrekcją szkoły. Jako stowarzyszenie popraliśmy działania burmistrza Roberta Czapli. Sama inicjatywa powstała w szkole i stowarzyszeniu. Zaprosiliśmy Burmistrza i ruszyło. Poszukiwanie funduszy itd. W ramach działalności Stowarzyszenia co roku robimy festyn rodzinny. Jutrzenka działa na obszarze 3 wsi Krasnołęka, Długołęka i Wyszomierz. Chcemy wciągnąć do naszych działań Olchowo i Sąpolnice, ale nie udaje się nam za bardzo, ze względu na odległość. Stowarzyszenie zdobywa środki na prowadzenie teatrzyku dla dzieci „Agrafka”- zajęcia odbywają się systematycznie już od 6 lat. Z Fundacji PZU projekt dotyczył organizacji wyjazdów dla dzieci do teatru, opery, muzeum. Z innych projektów, który zrobiłem w całości sam to był pomysł „Święto chleba” środki pozyskane z Programu Społecznik. Byliśmy także opiekunem Mini Grantu Społecznika.

I.Ł.: Jak rodzina podchodzi do Pana działań społecznych?

J.J.: Pomagają mi i wspierają. Czasem nie są zadowoleni, że nie ma mnie w domu. Żona często mi pomaga w działaniach, dzieci w tym uczestniczą. Budowa domu pochłania teraz mój czas.

I.Ł.: Co pan lubi w ludziach?

J.J.: Cenie sobie otwartość, i uczciwość. Nie lubię kłamstwa. Najgorsza prawda jest lepsza niż dowiadywanie się czegoś pokątnie. Lubię kontakt z ludźmi, jak coś się dzieje. Nie mógłbym żyć bez otoczenia drugiego człowieka. Dużo osób wpadło w monotonie życia. Praca, ograniczone potrzeby. Niewiele jest osób które oczekują czegoś więcej i działają, nie tylko społecznie ale mając pasje. Zdarza mi się poświecić więcej czasu na pomoc innym niż rozwiazywanie swoich problemów. Jestem sobą, jestem sołtysem, jestem ojcem, jestem społecznikiem. Ograniczanie się do jednej wąskiej roli w życiu to nie jestem ja.

I.Ł.: Co jest najtrudniejsze w pracy społecznej?

J.J.: Chyba niewdzięczność społeczeństwa. Albo wtedy, gdy nie mam odbiorców do realizacji fajnego pomysłu. Ciężko jest z określeniem potrzeb mieszkańców. Ciężko czasem trafić.

 

I.Ł.: Co panu daje praca społeczna?

J.J.: Czuje się potrzebny, satysfakcja, wieś jest zauważalna. Łatwiej jest dotrzeć później do instytucji gdy jest potrzebna pomoc w inwestycjach na terenie sołectwa.

I.Ł.: Pana największy sukces?

J.J.: Największy sukces to uratowanie tego terenu przed degradacją. Jego wartość jest duża dla mieszkańców. Został tu włożone bardzo dużo pracy. Drugi sukces to salka sportowa, a prywatnie to zdecydowanie moja rodzina, żona i dzieci.

I.Ł.: Pana Marzenie?

J.J.: Na tą chwilę chciałbym skończyć budowę domu, a na dłuższą – wyjechać na 3 tygodnie na wakacje. (śmieje się)

I.Ł.: Dziękuje Za spotkanie. Życzę Panu wytrwałości w pracy i wymarzonych wakacji

Więcej wiadomości